|
Porady psychologa
Drogi Rodzicu
Bycie rodzicem, to jedna z najtrudniejszych bodajże ról życiowych człowieka. Nie do przewidzenia
są trudności, jakie napotyka się w wychowywaniu własnego dziecka. Poradniki, programy edukacyjne
w telewizji na pewno w jakimś stopniu ułatwiają rozwiązywanie problemów wychowawczych, ale bywają
zawodne, gdy problem dotyka... Twojego dziecka. Dlaczego tak dzieje? Po pierwsze, Twoje dziecko
jest niepowtarzalną istotą, zresztą tak ja Ty, tak jak każdy inny człowiek. Po drugie, Twoje dziecko
rozwija się dynamiczne. Oznacza to, że nieustająco się zmienia, zarówno pod względem biologiczno-fizycznym
i psychicznym.
Zmiany fizyczne rodzic dość łatwo może zaobserwować i stosunkowo szybko na nie zareagować, np. kupując
buty o dwa numery większe, bo stopa urosła.
Bardziej kłopotliwe dla rodzica jest dostrzeżenie zmian w zakresie potrzeb psychicznych własnego dziecka.
Na przykład zapracowany rodzic nie zauważa, że jego dziecko potrzebuje większej autonomii osobistej
i manifestuje to na przykład zamykaniem drzwi własnego pokoju.
Rodzic jest ciągle w tyle za swoim dzieckiem jeśli chodzi o rozumienie jego potrzeb, ciągle spóźniony.
Nie zauważa, że dziecko ma inne zainteresowania, mówi innym językiem, zaczyna się inaczej ubierać. Więc
korzystniej będzie zaakceptować ten fakt psychologiczny i zgodzić się, iż ciągle trzeba dorastać do własnych
dzieci.
Wiele potrzeb dziecka w miarę jego rozwoju zmienia się, to fakt. Ale są takie potrzeby, które bez
względu na wiek dziecka są stałe. Są to przede wszystkim:
- potrzeba kontaktu,
- potrzeba bezpieczeństwa,
- potrzeba zrozumienia,
- szacunku.
Jeśli rodzic rozpoznaje te potrzeby u dziecka i umie je zaspokoić to czuje się ono, iż jest kochane
i zawsze może liczyć na wsparcie ze strony rodziców, nawet w tych najtrudniejszych momentach.
To nie jest łatwe być takim rodzicem i nie należy myśleć o zaspakajaniu potrzeb dziecka kategoriach sukcesu.
To co jest najważniejsze w procesie wychowawczym to nie stracić z oczu własnego dziecka.
Opracowała Alina Henzel-Korzeniowska, psycholog
Z niego będzie matematyk...
Niewielu jest rodziców, którzy mają dzieci przeciętne. Większość ma albo
"wyjątkowo zdolne" albo "nadzwyczaj inteligentne". Dowodów nie brak- z tych zaś
wynikają odpowiednie prognozy: "Piotruś w wieku lat 4 umiał już liczyć do stu,
teraz do tysiąca. Taki rozwinięty, chyba będzie z niego matematyk..." Potem przychodzi
szkoła i często obraz zmienia się: przyszłego matematyka, od którejś tam klasy trzeba
np. wspomagać słono płatnymi korepetycjami.
Zastanówmy się więc nad tą rozbieżnością- dlaczego przekonania rodziców tak
rozmijają się z późniejszymi ocenami możliwości ich dziecka? Uwagami na ten temat
dzieli się dziś psycholog Wojewódzkiej Poradni Wychowawczo-Zawodowej w Krakowie,
Psycholog MAŁGORZATA GORZULA.
- Zrozumiałe, że rodzice oceniają dzieci subiektywnie. Trudno im to mieć za złe.
Niebezpieczne jest natomiast to, że są to oceny wycinkowe, jednostronne, na dodatek
bardzo powierzchowne. Wystarczy więc np. żeby dziecko dużo mówiło, znało wiele słów
zwłaszcza tzw. dorosłych, trudnych - aby je uznać za niebywale rozgarnięte. Tymczasem
zasób słownictwa o niczym jeszcze nie świadczy i często niewiele ma wspólnego ze
sprawnością pojmowania ich znaczeń oraz przetwarzania w treści myślowe. Podobnie
rzecz się ma z osławionym liczeniem do stu, tysiąca itd. Dziecko objawia zdolności
werbalne (np. potrafi przeliczać, natomiast nie ma jeszcze ukształtowanego pojęcie
liczby), które aczkolwiek pożyteczne, same w sobie nie stanowiš żadnej wartości
intelektualnej.
- Na czym więc, praktycznie, polegają te nasze, dorosłych błędy?
- Kształcenie zdolności umysłowych - ten proces wymaga odpowiedniego kierowania
dzieckiem i odpowiednio zaprogramowanej pracy. Dzieje się natomiast przeważnie
odwrotnie. Kiedy dziecko jest "najgrzeczniejsze", "najlepsze", za co nagradzane
i chwalone? Kiedy daje nam tzw. spokój, czyli jak najdłużej potrafi się samo czymś
tam zająć. Otóż często starając się zwrócić na siebie rodziców, próbuje ono naśladować
ich zainteresowania. Ileż to mamy przykładów 5 czy 6-latków, "edukowanych" na
encyklopediach, atlasach, ilustrowanych czasopismach itd. Dziecko orientując się,
że niecierpliwi ojca prośbą o bajkę przynosi kartkę z ołówkiem i mówi: "pokaż mi ten
trylion". Wie, że na to skusi tatę. Ojciec dumny, że takie mądre, że ma takie zainteresowania
i że wobec tego warto mu poświęcić piętnaście minut.
Spotykamy się niejednokrotnie z bardzo drastycznymi przypadkami zakłóceń równowagi
psychicznej dzieci rozwijanych podobnymi metodami. Ogromne przeciążenie wyobraźni,
chęć dotrzymania kroku trudnym wymaganiom, nadmierny wysiłek umysłowy - wszystko to
wywołuje częstokroć aż stany obsesji, niepokoju, zaczynają się nerwice, lęki dziecko
nie może sypiać, żyje w podnieceniu. Jeśli pyta: "skąd biorą się dzieci" - nie sięgamy po
podręcznik anatomii, a dostarczamy krótkiej informacji dostosowanej do zdolności jego
rozumienia. Ale niech no tylko zapyta: "co to jest Australia" - wtedy rozpoczyna się poważna
nauka z wszelkimi dostępnymi w domu pomocami dydaktycznymi. Zdradza przecież aż takie
zainteresowania! Tego nie wolno zaniedbać, trzeba okazję wykorzystać i w małą głowę ładuje
się potężną porcję wiedzy. Na zapas. Nikt się wówczas nie chce zastanowić choćby nad takim
drobiazgiem: dlaczego to w szkole pewne przedmioty wchodzą do programu stopniowo, dopiero
w tej a nie innej klasie.
- Dobrze, chowamy więc encyklopedię na najwyższą półkę w regale. Chcemy rozsądnie, rozumnie
kierować rozwojem inteligencji dziecka - co mamy robić?
- NIC SPECJALNIE WYMYŚLNEGO. POSŁUGIWAĆ SIĘ LITERATURĄ PRZEZNACZONĄ DLA TEGO WIEKU,
KSIĄŻECZKAMI, OPOWIASTKAMI, BAJKAMI. OGROMNIE KORZYSTNE SĄ ZABAWY, RÓŻNE GRY LICZBOWE I NIE
TYLKO. POCZCIWE DOMINO, KLOCKI UKŁADANIE HISTORYJEK OBRAZKOWYCH, BUDOWANIE KONSTRUKCJI
Z ELEMENTÓW - TO SĄ NAJWŁAŚCIWSZE, BEZBŁĘDNE METODY UŁATWIAJĄCE WSZECHSTRONNY ROZWÓJ UMYSŁOWY
DZIECKA. UCZĄ JE NAMYSŁU, KONCENTRACJI, LOGICZNEGO ROZUMOWANIA, WYSZUKIWANIA ZWIĄZKÓW PROWADZĄCYCH
DO TWORZENIA JAKICHŚ CAŁOŚCI, SYNTEZY. WYRABIAJĄ RÓWNIEŻ POŻĄDANE PODSTAWY EMOCJONALNE: UCZĄ
PRZEGRYWAĆ, DĄŻYĆ DO CELU, UCZĄ PRZEWIDYWANIA, DZIAŁANIA WEDŁUG KONIECZNEGO PORZĄDKU I PLANU.
KSZTAŁCĄ POMYSŁOWOŚĆ, CIERPLIWOŚĆ.
I NA OSTATEK, WARUNEK NIEODZOWNY: PRACA NAD DZIECKIEM WYMAGA POŚWIĘCENIA MU CZASU. NIE MAMY
GO NIGDY ZA DUŻO ANI NA WŁASNE OBOWIĄZKI, ANI NA WŁASNE POTRZEBY I PRZYJEMNOŚCI, WIEC - A TO WYDAJE
SIĘ NAM BEZKARNE I NAJŁATWIEJSZE - OSZCZĘDZAMY GO NA WŁASNYM DZIECKU. A SKUTKI TYCH "OSZCZĘDNOŚCI",
TAK POJMOWANEJ EKONOMII CZASU NAJDOTKLIWIEJ OBARCZAJĄ DZIECI. NIESTETY RODZICE PRZEKONUJĄ SIĘ
O TYM ZA PÓŹNO ALBO W OGÓLE NIE CHCĄ ROZUMIEĆ GDZIE I W CZYM POPEŁNILI KARYGODNE BŁĘDY.
ROZMAWIAŁA: MARIA SZELINGOWSKA
|